Key issues

March 27, 2017
0

Serce Chopina

SERCE  CHOPINA
Refleksje na temat zataczania kręgu życiowych doświadczeń

Dr. Steven Lagerberg  

Tłumaczenie z angielskiego: Krzysztof Onzol

Fryderyk Chopin skomponował wiele ze swoich nokturnów w taki sposób, że początkowy temat często powtarza się na zakończenie dzieła w formie bardzo nieznacznie zmienionej odpierwotnego brzmienia.  Ta subtelna zmiana dokonuje się jakby przez nabywanie doświadczeniaw trakcie przechodzenia przez cały utwor, by ostatecznie wyłonić się ze swoich początków jako wzbogacony, bardziej dojrzały i pewny siebie temat.  Niedawno temu stałem przed majestatycznąkolumną w Kościele Świętego Krzyża w Warszawie, gdzie Serce Chopina wciąż spoczywa zaogromną płytą z szarego marmuru. Zdałem sobie wówczas sprawę, że byłem w tym samym miejscu piętnaście lat temu, a tak wiele wydarzyło mi się w tym przedziale czasu, że podobnie jak jeden z tych modyfikowanych tematów Chopina, nie byłem już tym samym człowiekiem.
Zatoczyłem pełne koło.  To jest właśnie opowieść o tym cyklu przeistoczenia.

W 2000 roku wybraliśmy się z żoną do Warszawy, żeby wysłuchać wystąpień uczestników Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego.  Nie znając nikogo i nigdy wcześniej nie będąc wPolsce, dopiero tam uświadomiłem sobie jak piękna muzyka Chopina dotyka głębi mojegownętrza.  Jego muzyka nasycona emocjonalnie przemawiała do mnie jak żadna inna.  Do tego czasu moje uznanie dla jego dzieł było ściśle prywatną sprawą.  A teraz nagle siedziałem w wielkiej, wspaniałej sali koncertowej, otoczony przez setki miłośników Chopina, wsłuchujących się w każdą nutę, w każdą frazę z zamiarem wydobycia z tej muzyki wszystkiego, tak jakby poprzez obecność w tej uświęconej sali mogli dzielić jakieś ulotne powinowactwo z muzycznym geniuszem Chopina.  Poczułem się tym doznaniem onieśmielony…i na zawsze zmieniony.

Jak większość turystów, podczas tegoż pobytu w Warszawie udałem się do kościoła Świętego Krzyża i z uwagą przglądałem kolumnie zawierającej relikwię, wiedząc wciąż niewiele o historii życia Chopina i będąc nieco zaskoczony tą separacją serca od jego ciała.  Wiedziałem o kilku świętych, których fragmenty ciał znajdowały się w różnych miejscach świata, ale dlaczego serce tego konkretnego człowieka było w Warszawie, a jego ciało na cmentarzu Pere Lachaise w Paryżu było dla mnie nierozwiązaną zagadką.  Byłem też zaskoczony niemal ciągłym strumieniem wielbicieli Chopina przybywających z całego świata z pielgrzymką do tego odległego świeckiego sanktuarium.  A kiedy potem w rocznicę przedwczesnej śmierci Chopina, zmarłego w wieku zaledwie trzydziestu dziewięciu lat, odegrano w tejże bazylice Requiem Mozarta, doświadczyłem ogromnego wzruszenia.  Było to tak jakby cały naród polski w tę bardzo zimną noc stłoczył się w tym historycznym miejscu na chwałę tego drobnego acz niezwykłego człowieka za jego ogromny wkład do naszej kultury uczyniony przed tak wielu laty. Doświadczenie ogromu uwielbienia całej Polski dla tego człowieka było wręcz zdumiewjące.

Na Konkursie spotkałem kilku wspaniałych ludzi, a wśród nich, Jadwigę Gewert, dyrektora wykonawczego Fundacji Chopina USA.  Jakoś niechcący musiałem zwierzyć się jej z mojego zamiłowania do muzyki Chopina, co widząc podjęła próbę przekonania mnie do ustanowieniasekcji Fundacji Chopina w Seattle.  W sposób raczej nawet dla mnie samego niespodziewany, spełniłem jej prośbę, i ku chwale Seattle to dzieło trwa i ma się świetnie do dziś. 

Wtedy to właśnie rozpoczęło się moje zdobywanie wiedzy o Fryderyku Chopinie.  Zacząłemczytać o jego życiu i czasach wszystko co tylko mogłem wziąć ręce, a następnie, powoli imetodycznie zbudowałem moją znajomość jego dzieł muzycznych.  Zajęło mi to faktycznie lata,ale okazało się być jedną z najwspanialszych przygód mojego życia.

Do czasu gdy wróciłem do Warszawy na Konkurs Chopinowski w roku 2005, poznałem wielu ludzi z całego świata, którzy również znali i kochali muzykę Chopina.  Odwiedziłem też większośćmiejsc w Paryżu, do których uczęszczał ten polski patriota, skazany przez samego siebie nawygnanie.  Wtedy to też nabyliśmy z żoną dom w tym wspaniałym mieście i jedną z moich ulubionych rozrywek stało się zdobywanie wszelkiej dostępnej informacji o tym niezwykleinteresującym człowieku.  W Mieście Światła spędził on połowę swojego życia, zyskał sławę, ustanawiając siebie jako jednego z najwybitniejszych pianistów świata, i ostatecznie zmarłboleśnie powolną śmiercią w swoim luksusowym mieszkaniu przy eleganckim Placu Vendome.

Zatem kiedy w 2008 roku otrzymałem od Jadwigi list z propozycją, żebym zajął jej miejsce na Międzynarodowej Konferencji Federacji Towarzystw Chopinowskich w Nohant, bez wahania zgodziłem się tam pojechać.  Nohant to mała wioska w środkowej Francji, która była rodzinnym miejscem George Sand.  Było to spokojne i wygodne zacisze, gdzie oboje z Chopinem spędziliwiele miłych letnich miesięcy i gdzie, jak powszechnie wiadomo, skomponował niektóre ze swoich największych arcydzieł.  Jako, że było to jedno z niewielu miejsc zwiazanych z Chopinem, którychjeszcze nie odwiedziłem, zależało mi bardzo żeby je poznać. 

pociągu do Chateauroux, najbliższej stacji kolejowej koło Nohant, przeczytałem w internecie fascynujacy artykuł w Times of India mówiący, że według wybitnego polskiego naukowca, profesora Wojciecha Cichego, Chopin cierpiał na mukowiscydozę (schorzenie, które nazywamy w USA “cystic fibrosis”), i że zamierza on to udowodnić, wykonując analizy DNA na próbce z zachowanego serca kompozytora.  Z artykułu wynikało, że przedłożył już wniosek do władz polskich z prośbą o udostępnienie mu serca Chopina do przeprowadzenia badań. Przeczytanie tejinformacji na kilka godzin przed spotkaniem się z czołowymi badaczami Chopina stało się dla mnie rewelacją.  Nie wiedziałem wtedy jeszcze, że pobyt w Nohant stanie się początkiem mojejdrogi do odsłonięcia wielu tajemnic serca Chopina.

Uczestnicy konferencji w Nohant przedłużyli czas na dyskusję aby rozważyć niezwykłą teorię profesora Cichego.  Stało się dla mnie jasne wszakże niemal natychmiast, że choć większośćuczestników była rzeczywiście ekspertami na temat Chopina, to niewielu, jeśli ktokolwiek z nich,miał wiedzę z dziedziny nauk ścisłych.  Ich wiedza o chorobach, a konkretnie o mukowiscydozie i gruźlicy, dwóch głównych kandydatach w kwestii przewlekłej choroby Chopina, była absolutnie mizerna.  Wkrótce okazało się, że jedynym obecnym na tym spotkaniu, który miał zarówno wiedzęhistoryczną o Fryderyku Chopinie jak i dość szerokie pojęcie naukowe o jego chorobie, byłem tylko ja sam!  Przyjąłem zatem, że moja wiedza o Chopinie w połączeniu z wiedzą naukową mogłyby pozwolić mi kontynuować ten temat i być może ostatecznie rozwiązać tajemnicę chorobykompozytora.  Wtedy to postanowiłem napisać książkę.

W miesiącach i latach po mojej wizycie w Nohant przejrzałem całą literaturę medyczną na temat choroby Fryderyka Chopina.  Ku mojemu miłemu zaskoczeniu, było tego sporo, ale nie wszystko napisane w języku angielskim.  Z wielką uwagą i wysiłkiem przetłumaczyłem na angielski szereg artykułów z polskich, niemieckich i francuskich czasopism medycznych.  Przeczytałem wszystkie dostępne korespondencje Chopina, z uwagą poszukując jakichkolwiek wskazówek co do jego choroby.  Dokształciłem się solidnie z analizy DNA i medycyny sądowej, żeby być na bieżąco w tych dziedzinach wiedzy.  Zacząłem regularnie korespondować z profesorem Cichym, a także z wieloma innymi naukowcami na całym świecie i omawiać z nimi bardzo szczegółowo, w jaki sposób badanie tkanki uzyskanej z serca Chopina powinno zostać wykonane.  Spędziłem nawet wiele miesięcy ustalając, czy nie byłoby możliwe uzyskanie niezbędnych informacji z którejś z kilku istniejących próbek włosów pobranych od Chopina. Niestety, okazało się to niemożliwe.  Szczególnie frustrujące okazały się próby pozyskania zgody na ekshumację szczątków Chopina z grobu na cmentarzu Pere Lachaise.  Niestety, wdepnąłem w absolutne bagno francuskiej biurokracji i po kilku miesiącach drogi do nikąd porzuciłem i ten zamiar.  Dostałem lekcję, że dla obcokrajowca uzyskanie dostępu do jednej z czołowych postaci historycznych jaką był Fryderyk Chopin, jest po prostu niemożliwe.

Z chwila gdy założenia teoretyczne wszystkich proponowanych badań zostały jaśniej sformułowane, stało się oczywiste, że nadszedł dla mnie czas, żeby spotkać się z odpowiednimi władzami polskimi i spróbować przekonać ich aby umożliwiono dalszą kontynuację dochodzenia. W 2008 roku szybko jednak ostudzono propozycję profesora Cichego pozyskania dostępu doserca, powołując się na sprzeciwy kulturowe, religijne, osobiste, a nawet ekonomiczne.  W tej sytuacji wiedziałem, że muszę zgromadzić w jednym ręku wszystkie zasadnicze argumenty jeśli mam mieć jakiekolwiek szanse na sukces.

W 2011 roku została wydana moja książkaSerce Chopina, próba identyfikacji tajemniczej choroby najbardziej ukochanego kompozytora na świecie.  Następnie zacząłem długą serię e-maili, listów i osobistych wizyt, podczas których starałem się przekonać dyrektora Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina w Warszawie, Ministra Kultury, arcybiskupa Warszawy, dwoje żyjących krewnych Chopina, i innych ludzi, aby zezwolono na analizę serca.  Niestety, ich zgodna opinia była przeciwna jakiemukolwiek badaniu serca, a prywatnie dzielili się ze mną swoją obawą, że jeśli okazałoby się iż serca nie ma w krypcie, to polska turystyka poniosłaby poważne straty.  Nawet polscy naukowcy zaprotestowali przeciwko wykonaniu takiej analizy, twierdząc że wiele środków finansowych na ich badania pochodzi ze źródeł rządowych, i że publicznie wspieranie takiego dochodzenia uszczupliłoby podstawowe źródło finansowania ich pracy. Zastraszanie, tajemniczość i biurokratyczne rozgrywki rządziły Polską!  Zdałem sobie sprawę, że uzyskanie zezwolenia na przeprowadzenie badań będzie żmudną walką.  Niemniej jednak nalegałem i grałem często niewygodną rolę skwierczącego nudziarza.  Teraz, z perspektywy czasu, uważam że to działa!

W marcu 2014 roku jeden z moich przyjaciół w Narodowym Instytucie Fryderyka Chopina powiadomił mnie, że coś ruszyło w górę.  Okazało się, że przyjęto nadzwyczaj tajny plan, aby otworzyć kryptę zawierającą serce.  Wkrótce potem cała korespondencja między władzami polskimi i mną ustała.  Nie podano powodów, nikt nawet nie próbował wyjaśnić przyczyn tej nagłej zmiany nastawienia do mnie.  Przyjąłem zatem, że owa cisza w eterze może wskazywać, iż rzeczywiście podjęto decyzję przeprowadzenia badań w najbliższym czasie.  Dopiero szereg miesięcy później, pod koniec tego roku dowiedziałem się z Associated Press, że krypta Chopina w kościele Świętego Krzyża faktycznie została potajemnie otwarta i wykonano zdjęcia. Byłem zarówno w szoku jak i niezwykle zainteresowany dowiedzeniem się czegoś więcej.  

A oto czego się dowiedziałem: jedenaście osób, wszyscy Polacy, zgromadzili się w kościele Świętego Krzyża tuż po północy z 13-go na 14-ty kwietnia 2014 roku. Obecni byli prezydent Polski, arcybiskup Warszawy, jedyna żyjąca osoba spokrewniona z Chopinem, dyrektor Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina i jego zastępca, wraz z dwoma naukowcami, kamerzystą, kamieniarzem, i dwójką innych osób.  Wiele napięcia wywołały próby zdjęcia kamiennej pokrywy krypty. Okazało się to niezwykle trudne zadanie, wymagające więcej niż godzinę bardzo delikatnej pracy. Jeśli kamień zostałby uszkodzony lub zniszczony, z całą pewnością byłoby to oczywiste dla zwiedzajacych kościół następnego dnia.  Oficjele przyszli jednak przygotowani, przynosząc ze sobą identyczną płytę kamienną z identycznym napisem na wypadek potencjalnego nieszczęścia. 

Gdy płyta została zdjęta i odstawiona na bok, skrzynkę z relikwią wyjęto i postawiono na specjalnie przygotowanym stole do przeprowadzenia oględzin.  Mocne elektryczne światła były wyłączone. Szklane naczynie, zawierające serce ostrożnie wyjęto z chroniących je drewnianych skrzynek, z których zewnętrzna wykonana była z drewna dębowego, a wewnętrzna ze znakomitego hebanu.  Na hebanowym pudełku znajdował się srebrny medalion.  Widniał na nim pięknie wygrawerowany napis z nazwiskiem kompozytora wraz z datami jego urodzenia i śmierci, ale zaskakujące okazało się, iż datę urodzenia zapisano jako 28 lutego 1810 roku.  Ponieważ współczesne analizy historyczne określaję datę urodzin Chopina jako 1 marca, zatem było to niespodziewanie ciekawe odkrycie.  Woskowe uszczelnienie pojemnika znajdowało się w nienaruszonym stanie, płyn balsamujący był koloru jasnego bursztynu, a samo serce doskonale zachowane.  Dla wszystkich obecnych w wyciszonym nocą sanktuarium był to niezwykle ekscytujący moment. 

Wykonano wiele fotografii serca z każdego możliwego kąta, a następnie dwóch naukowcówdokonało bardzo szczegółowych oględzin szklanego naczynia.  Niestety, żaden z nich nie byłekspertem w dziedzinie medycyny klinicznej – jeden był genetykiem, drugi zaś patologiem.  Zakończeniem całej procedury było dołożenie dodatkowej warstwy wosku do istniejącegouszczelnienia pojemnika.  Naczynie umieszczono z powrotem w chroniących je drewnianych krzynkach, po czym oryginalna płyta kamienna krypty została ponownie zacementowana na swoim miejscu.  Od początku do końca całego procesu minęły niespełna dwie godziny.  Zanim powoli wszyscy opuścili kościół i wyszli na chłód wczesnego wiosennego poranka, podjęto postanowienie, że krypta Chopina nie zostanie otwarta przez następne pięćdziesiąt lat.

Ogarnięcie umysłem tego co zobaczyli tej nocy okazało się wręcz trudne i chyba nie do końca satysfakcjonujące.  Trudne w tym sensie, że tylko dwójka z obecnych była naukowcami, a niesatysfakcjonujące poprzez to, że obaj nie mieli wątpliwości, iż pomoc kogoś jeszcze byłaby konieczna żeby wyciągnąć właściwe wnioski co do przyczyn i mechanizmów choroby Chopina, wyłącznie na podstawie obserwacji organu zamknietego w szklanym pojemniku.  Pragnęliwykonać swoje zadanie najlepiej jak tylko to było możliwe, wiedząc że nie będzie kolejnej okazjiżeby zbadać tę relikwię za ich życia.

Ogólnie rzecz biorąc, serce było wyjątkowo duże jak na człowieka postury Chopina.  I od początku stało się oczywiste dla tych dwóch badaczy, że coś było nie w porządku z osierdziem, czyli zewnętrzną powłoką samego serca. Było ono nierównomiernie pogrubione i pokryte żółtawymi złogami rozrzuconymi po jego powierzchni.  Uważne przyjrzenie się pozwoliło także dostrzec w tkance zgranulowane cząstki materii.  Z obserwacji wynikało, że oryginalny patolog – musimy założyć, że był to osobisty lekarz Chopina w chwili jego śmierci, szanowny dr Cruveilhier – wyjąwszy serce z ciała, poddał je ściśłej inspekcji i dokonał głębokich nacięć w trzech zastawkach, szukając tam nieprawidłowości, ale nie znalazłszy ich, pozszywał nacięcia czymś co wydaje się było ketgutem (struna chirurgiczna z baranich lub kozich jelit).  Konkluzja mogła być tylko jedna: ów nieszczęsny człowiek, którego życie było zasilane niekooperującym sercem, zmarł z powodu jego zastoinowej niewydolności z powikłaniami wywołanymi gruźliczym zapaleniem osierdzia.

W mojej książce postulowałem, że Chopin zmarł w wyniku powikłań gruźlicy. Szczególnie podkresliłem możliwość gruźliczego zapalenia osierdzia, rzadkiej, ale wyniszczającej choroby.  Zatem, chcąc być w stanie potwierdzić tę diagnozę, w przypadku gdyby kiedykolwiek w moim życiu serce Chopina stało się znowu przedmiotem badnia, zgromadziłem prawdopodobnie największy na świecie zbiór dokumentacji opisowej przypadków i pośmiertnych zdjęć serc ludzi, którzy ulegli tej rzadkiej chorobie.  Owe setki medycznych zdjęć okazały się później wręcz nieocenione przy próbie określenia przyczyny śmierci Chopina.

Sposób w jaki udało mi się uzyskać fotografie serca Chopina musi obecnie pozostać tajemnicą. Obiecałem również dyrektorowi Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina w Warszawie, że nie będę publikować ani upowszechniać tych zdjęć. Jednakowoż, skoro w styczniu tego roku zdjęcia zostały w niektórych szczegółach omówione na publicznej konferencji prasowej w Warszawie, postanowiłem że i ja nie będę wstrzymywać się od ich omówienia.  Pragnąłbym jednak aby cały ten proces był znacznie bardziej jawny, ale niestety, nie można mieć wszystkiego.

Kiedy wszedłem do kościoła Świętego Krzyża, tuż przed rozpoczęciem tegorocznego Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego i stanąłem ponownie przed kolumną zawierającą serce Chopina, mój umysł ogarnęło wielkie morze emocji. Moje oczy zawilgotniały gdy uświadomiłem sobie, że zatoczyłem pełne koło w odniesieniu do tej relikwii, od zerowej wiedzy piętnaście lat temu do pozycji jednego z niewielu ludzi na świecie, którzy byli uprzywilejowani zobaczyć je na własne oczy.

Przez lata moich badań poznałem setki fascynujących ludzi, podróżowałem do miejsc, o których nigdy bym nawet nie marzył, i nauczyłem się tak bardzo wiele o tym nadzwyczajnym człowieku, o jego życiu, muzyce, i oczywiście o jego chronicznej chorobie. Czułem, że naprawdę mogłem teraz zrozumieć jak ten wspaniały człowiek, dotknięty nieubłaganie postępującą chorobą, potrafił w trudny do uwierzenia sposób zaszufladkować swoje cierpienie i kontynuować komponowanie. Bo przecież właśnie gdy cierpiał najbardziej, potrafił stworzyć niektóre z najwspanialszych dzieł muzyki jakie świat kiedykolwiek znał.

Okazje takie jak ta nie pojawiają się często i niewielu z nas ma szczęście znaleźć rozwiązanietajemnic na jakie natykamy się podczas naszego życia.  Byłem jednym z tych szczęśliwców, i za to zawsze będę wdzięczny losowi.

Podobnie jak zmienia się temat otwierający chopinowski nokturn, tak i ja uległem przeobrażeniu,zataczając pełne koło mojej wiedzy i doświadczeń.

                                                            Steven Lagerberg      Listopad 2015, Paryż

 

Od tłumacza: Materiał ten prezentuję za zgodą autora, Dr. Stevena Lagerberga, fundatora
Sekcji Pólnocno-Zachodniej Towarzystwa Chopinowskiego USA w Seattle.  

COMMENTS
0