Wielkanoc, Wielkanoc, święto ruchome obchodzone najwcześniej 22 marca a najpóźniej 25 kwietnia, w tym roku 20 i 21 kwietnia. Ta „ruchomość” przekłada się na daty innych ważnych dni – na przykład Środy Popielcowej, niedzieli Palmowej itp. Tradycyjnie to wielkie święto chrześcijańskie uświetniają obyczaje związane z obfitym stołem: jadło i napoje, wina i piwa różnych gatunków.  Święcenie palm, łykanie bazi wierzbowych dla przyszłego zdrowia i malowanie jajek a potem koszyki wypełnione jedzeniem zanoszone do kościołów to reminiscencje kultury ludowej, ale mieszczące się w spektakularnym pojmowaniu radości Niedzieli Zmartwychwstania Pańskiego.   Najlepszą ilustracją zasobnych wielkanocnych stołów był szlif staropolskich potraw z pętami kiełbasy i wędzonymi szynkami na czele. Zamożni mieszczanie podawali na stół prosięta, wędzone szynki, pasztety, babki, makowce, placki z miodem, słodycze. Szlachta i magnaci jeszcze obficiej w zależności od pozycji społecznej, tak, że stoły uginały się pod ciężarem półmisków i talerzy. Do tego wypijano wielkie ilości wina, piwa i gorzałki. Do słodyczy smakowano likiery i nalewki. Pochłanianie wielkich ilości pożywienia i hektolitrów napitków postrzegano, jako tradycyjnie pobożny obowiązek, zapewniający pomyślność na cały rok. Przed ucztą wielkanocną dzielono się poświęconym jajkiem, które to jaja wcześniej farbowano i ozdabiano wedle woli i gustu (pisanki, kraszanki).  Kuchowicz pisze: „ Zwyczaj wymagałby święta traktować, jako jedno pasmo obżarstwa i opilstwa. Największe obżarstwo i opilstwo panowało po dworach dobrze sytuowanej szlachty.” Piwo lało się szeroką strugą obok innych alkoholowych napitków, bo mieściło się to w szlacheckim odczuciu pobożności to znaczy fetowania zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią i Szatanem.

       Zwyczaj poniedziałkowego dyngusa bywał i jest popularny – polewanie, podtopienia, zimna woda były ciągiem nieustannych uciech celebrujących ten obyczaj, choć niekiedy kończyły się chorobą osób polewanych. Świętowanie wielkanocne zaczynało się w Niedzielę Kwietnią to znaczy Palmową.  Poza wspomnianym łykaniem kotków palmowych (bagniątek wedle Mikołaja Reja) obyczaj nakazywał „doprowadzanie dębowego Chrystusa do miasta”, czyli figury drewnianej Jezusa jadącego na osiołku a umieszczonej na wózku z kółkami. Uderzano się także gałązkami wierzbowymi na znak palm, którymi witano Chrystusa wjeżdżającego do Jerozolimy. (tak naprawdę były to pogańskie wspominki tego, że uderzanie witkami było przekazywaniem sił witalnych „idących” od młodych i silnych gałązek do człowieka.) Rytuały sięgania po trunki odnawiały się w okresie świątecznym po długim poście – Zmartwychwstanie było preludium do „wysuszania” kielichów i kufli, radosnego poczucia odnowy wiosennej, powrotu zielonej przyrody i mistycznego wymiaru Wielkiej Nocy.

       Wspomnieć warto o niektórych jeszcze obyczajach na przykład o topieniu lub zrzucaniu z wieży kościelnej kukły Judasza w Wielką Środę przez młodzież w miastach i wsiach. W Wielki Czwartek niektórzy magnaci i szlachta oraz biskupi myli nogi dwunastu starcom, w Wielki Piątek i Sobotę odwiedzano „ groby Chrystusowe” (przy grobach organizowano warty wojskowe, w których uczestniczyli prawdziwi żołnierze bądź przebrani za żołnierzy). Zaznaczyć trzeba, że od Wielkiego Czwartku stosowano instrumenty drewniane wydające głuchy stukot, bo dzwony milczały. Tak było do rezurekcji. Dodajmy jeszcze to, że żegnano się z postnym jadłem, organizując np. pogrzeb żuru w Wielki Piątek lub Sobotę, umieszczano postne śledzie na drzewach itd.. Tymczasem w sobotni wieczór albo niedzielny ranek zaczynała się rezurekcja, czyli początek świątecznych uczt i radosnego delektowania się potrawami i napitkami i wesołymi rozmowami. W czasie rezurekcji miejscowi notable prowadzili księdza pod baldachimem pośród tłumów, z muzyką, zapalonymi świecami. Było głośno, radośnie, przesadnie, jeśli chodzi o wchłanianie potraw i wlewanie do gardeł piwa, wina i gorzałki – staropolscy poeci i pisarze krytykowali i wyśmiewali ten pęd do obżarstwa i opilstwa. Wacław Potocki w „Ogrodzie fraszek” (cytat za J.S.Bystroniem) pisze: „(…) rżną w kuchni prosięta./ Wół wisi, wieprze kolą, zwierzyny i szynki/Żeby na stole były, w kołaczach rodzynki./Bo się nam przez siedem niedziel naprzykrzył post długi.” A w innym miejscu: „(..)Chce wraz powetować, co tak długo pościł. / Żre drugi, potem pije, tka jak do woru; / Ten chory, ów pijany, zapomni nieszporu.”

       O Wielkanocy pisali w pamiętnikach szlacheccy i mieszczańscy autorzy w różnych okresach historycznych, nie zawsze ostro krytykując pochłanianie wielkich ilości jadła i alkoholu (zresztą piwo było najczęściej udomowionym napitkiem). Wspominali czasy dzieciństwa i młodości a wraz z nimi przyjazną domową aurę, kontakty z rodzicami i dziadkami, oraz dalszą rodziną i służbą. A także bardziej lub mniej obfite stoły z trunkami sprzyjającymi trawieniu tych wielkich porcji. Piwo, ten najstarszy napitek ludzkości królował czarując jasnymi lub ciemnymi barwami płynu i białą pianką niejako ozdobą wielkich kufli i kufelków.  Wielkanocne święcenie jajek popularne było nie tylko w staropolszczyźnie, ale i w następnych epokach, a także w innych rejonach Europy na przykład we Francji, tak w przeszłości jak i w czasach współczesnych – jajka chowano w trawie, w ogrodzie lub w domu. Obyczaj dawania prezentów wielkanocnych trwał aż do okresu Wielkiej Wojny (1914-1918), przy czym owe prezenty przybierały formę pojemniczków w kształcie jajek, perfumowanych bukiecików, ukwieconych jajek itd.

       Zaczynał się czas wiosenny, ciepła w przyrodzie i nadziei na lepszy rok. Ludzie ubierają się wiosennie, „lekko”, nadzieja przyświeca wszystkim, którzy podążają ku wiosenno-letniej przyrodzie. Cykl przyrodniczy powtarza się i w tym tkwi nadzieja na stabilizację, powrót do ulubionych potraw, sytuacji, krajobrazów – a więc idźmy dalej, głosząc w sercach chwałę Wielkiej Nocy!.   

Felieton z internetu